Zbyszko Melosik

Tożsamość all inclusive – konteksty społeczno-kulturowe

 

 

Chcę przedyskutować jeden z kontekstów problemu wielokulturowości, być może marginalny z perspektywy “strukturalnych relacji władzy” (istniejących np. między bogatą Północą a biednym Południem), a jednak istotny z perspektywy tożsamości konkretnych ludzi. Oto współcześnie mamy do czynienia z wyłanianiem się nowego typu człowieka, który ma – jak można to ująć metaforycznie – tożsamość typu all inclusive (w wolnym tłumaczeniu: “wszystko włączone”).

Jak wiadomo, pojęcie all inclusive odnosi się (wyjściowo) do wakacji (najczęściej stacjonarnych), na których wypoczywający opłaca nieograniczony dostęp do wszelkich form posiłków i napojów, jak również uczestnictwo we wszelkich innych atrakcjach. Wyjątkiem są tutaj organizowane przez biura podróży “wycieczki kulturowe” do atrakcyjnych miejscowości. Oferta all inclusive dotyczy w dużej mierze (choć nie tylko) hoteli znajdujących się w pewnej odległości od większych miast, w pewnym sensie izolowanych (np. tak jest w wielu przypadkach na Dominikanie czy w Wenezueli, ale także w Turcji). Dlatego taki hotel musi posiadać “wszystko”, co konieczne jest nie tylko do zapewnienia codziennej egzystencji turystom, ale także dostarczenia im maksymalnej przyjemności.

I tak np. w prospekcie jednego z hoteli typu all inclusive jest napisane, że zajmuje wraz z ogrodem (“bujny ogród”) powierzchnię 84 tys. metrów kwadratowych. Do dyspozycji gości pozostają: lobby z recepcją, restauracja główna i kilka tematycznych (np. włoska, chińska), shopping mall z wieloma sklepami, kilka barów i kawiarni, fryzjer, lekarz, kafejka internetowa, jak również kompleks kilku(nastu) basenów ze zjeżdżalniami (w tym dla dzieci) oraz wspaniałą (optymalnie “drobnopiaszczystą”) plażę. Oczywiście, wymienia się także łóżka do opalania, maty i parasole przeciwsłoneczne, ręczniki kąpielowe (trzeba dodać, że w ofertach nie all inclusive za te ostatnie atrakcje trzeba zwykle płacić). Pokoje są komfortowe i nowocześnie urządzone. Symbolem dostępu do “totalnego dobrobytu” jest jednak w opisie hotelu owo all inclusive, odnoszące się do wyżywienia oraz “sportu i fitness”. W tym pierwszym przypadku turysta odnajduje swoje “podniebienie w raju”. Oto “pełne wyżywienie w postaci obfitych bufetów” oraz nieograniczony dostęp do napojów (soft drinków i alkoholowych, chociaż w niektórych hotelach niestety tylko do godziny 0.30 – aby czerpać z tego źródła do rana, należy wykupić ofertę ultra-all inclusive). Proponuje się także “kolacje alternatywne” w restauracjach “tematycznych” (np. włoska, otomańska, chińska, indyjska; wymagana wcześniejsza rezerwacja). I dalej: przekąski w południe i późnym wieczorem, w budynku głównym, na plaży przy basenach, kawa, ciasta, lody… a także minibarek w pokoju wypełniany co drugi dzień. Z kolei w ofercie “sport i fitness” odnaleźć można: korty tenisowe, tenis stołowy, strzelanie z łuku, rzutki, boccia (nie wiem, co to jest), koszykówka, siatkówka plażowa, minifutbol, gimnastyka (także w basenie), aerobik, piłka wodna, sauna, łaźnia, kryty basen, Warto dodać, że jednak jeśli ktoś chciałby na siłę za coś zapłacić, to może to zrobić za pomocą karty VISA (np. hydroterapia, zabiegi kosmetyczne, surfing, żeglarstwo, narty wodne, parasailing na plaży – chodzi chyba o przelot spadochronem na lince za motorówką). W ofercie all inclusive mieści się również całodzienna animacja kulturowa oraz klub dla dzieci, a wieczorem dyskoteki i różnego typu prezentacje (wszystko bardzo profesjonalnie prowadzone). Wszystko to w atmosferze “luzu i luksusu” i przy posiadaniu – za pomocą telefonu komórkowego i Internetu – kontaktu z całym światem.

Oczywiście, turyście wydaje się, że w ofercie all inclusive wszystko “ma za darmo”, a nakładana w recepcji na przegub bransoletka w magiczny sposób przenosi go do krainy nieograniczonej przyjemności, baśniowego raju i nieskończonej liczby potraw, które mogą sycić jego podniebienie. Zapomina się, że wszystko już zostało wcześniej opłacone w biurze podróży, podobnie jak kupując za pomocą karty kredytowej, zdajemy się nie pamiętać, że źródłem zakupu jest nasze własne i z radością jedziemy do z jednego z owych luksusowych McDonald’s.

Tożsamość typu all inclusive nie wyłania się w kulturowej próżni. Stanowi apogeum kultury konsumpcji i swoistą soczewkę pewnych charakterystycznych dla niej tendencji, które w oczywisty sposób wiążą się z przemianami wielokulturowego globalnego świata. […]