Książka „Co babcia i dziadek…” zawiera około pięćdziesięciu piosenek znanych większości z nas z dzieciństwa. I choć niby znamy słowa i melodię, to gdyby tak kazano nam zaśpiewać „Zielony mosteczek”, „Zła zima”, czy „W murowanej piwnicy”, to okazać by się mogło, że jakoś nie do końca znamy frazy tekstu, a melodia kuleje, jak gdyby nie opierała się na nutach.

W książce znajdziemy zatem i teksty, i nuty, i podpowiedzi dla tych, który umieją grać na gitarze. A do książki dołączone płyty – z wersją instrumentalną proponowanych piosenek i z wersją pełną muzyczno-tekstową, która przyznam szczerze przeniosła mnie wspomnieniami do dzieciństwa na całe popołudnie.

Do sięgnięcia po tę książkę nakłoniła mnie pewna sytuacja – zaczęłam śpiewać siostrzenicy piosenkę o krasnoludkach i po dwóch linijkach uświadomiłam sobie, że kompletnie nie pamiętam treści utworu. Z „Co babcia i dziadek…” nie będę miała kłopotu.

Już ćwiczę;)

Recenzja: http://prowincjonalnenauczycielstwo.blogspot.com 

 


 
  
    
wydawnictwo Impuls - w życiu każdego człowieka przychodzi taki moment, kiedy chce wyśpiewać swoją własną pieśń. I taki moment nadszedł właśnie w życiu Mai i Leny. Na razie słuchają i ich repertuar ogranicza się do “W zielonym gaju”, “Oj dana oj dana”, “Zuzia, lalka nieduża” oraz “Stary niedźwiedź”. Ale czuję, że już wkrótce nadejdzie moment rozszerzenia repertuaru. I dlatego ta książka jest ABSOLUTNIE niezbędna. Ilustracje może nie są za bajeczne, ale liczy się zawartość czyli 2 CD z wersjami śpiewanymi i wersjami instrumentalnymi. Są nuty i słowa ponad 60 piosenek! Stareńkich, klasycznych, czyli doskonałych. W profesjonalnym wykonaniu. Odtwarzacz postawiłam sobie w kuchni i śpiewam, że w “poniedziałek rano kosił ojciec siano, kosił ojciec, kosił, ja, kosiliśmy obydwa” (nie zważając, że jest to piosenka o alkoholizmie i przegranych życiowych szansach:) oraz “miała baba koguta, wsadziła go do buta” (pomijając fakt, że pani z piosenki ewodentnie nadaje się na zadenuncjonowanie jej przez Towarzystwo Ochrony Zwierząt). Dawno nie pamiętam, żeby śpiewanie sprawiało mi tyle radości. Bo jak się okazuje i maluchy, i dorośli, uwielbiają klasykę.

 

http://www.krystynaromanowska.info/blog/



Recenzja książki – śpiewnika „Co babcia i dziadek śpiewali, kiedy byli mali”

Poznaliśmy się z Babcią Zosią w Chórze Uniwersytetu Warszawskiego. Śpiewanie jest nam  zatem szczególnie bliskie. altZawsze, a było to w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku (strasznie to brzmi, a jednak), podczas podróży samochodem (o ile Malucha można nazwać samochodem) zwłaszcza, śpiewaliśmy z dziećmi rozmaite piosenki dla rozrywki. Wczoraj dostaliśmy książkę – śpiewnik  pt. ”Co babcia i dziadek śpiewali, kiedy byli mali”. Jakże cieplutko się nam zrobiło… Prawda jest taka, że podczas spotkań towarzyskich często się śpiewa (zwłaszcza po wódeczce), ale też często tylko la, la, la, bo słowa piosenek gdzieś umknęły… Nierzadko też bywa, że i melodię pamiętamy tylko we fragmentach, przeważnie refreny… Jakże więc miło nam się zrobiło, gdy trafiliśmy na tę książkę. Są w niej słowa, nuty, a nawet chwyty na gitarę. Aby było jeszcze lepiej, załączone do niej zostały dwie płyty CD z piosenkami. Jedna w wersji instrumentalnej, zatem można bawić się w karaoke, a druga w wykonaniu znakomitych solistów. Nie są to piosenki „biesiadne” ale raczej takie do śpiewania z dziećmi podczas rozmaitych zabaw  m.in. Kółko graniaste, Mam chusteczkę haftowaną czy Wlazł kotek na płotek.

Nim Babcia pójdzie na "dyżur" do wnuczków powinna sobie posłuchać płytki, i ”na świeżo” przerabiać piosenki z potomkami. Jest takie powiedzenie, że „Muzyka łagodzi obyczaje”. To fakt, bardzo dobrze robi dzieciom wychowanie z muzyką. Wiem to z doświadczenia. Nasze dzieci grają na instrumentach, a nasz synek (34 l) ciągle pozytywnie zaskakuje biesiadników przy ogniskach, zwłaszcza płci przeciwnej...

Wróćmy jednak do książki. Jak pisałem zawiera słowa piosenek, nuty, płyty, ale także każda z piosenek jest ubarwiona  kolorową ilustracją Kazimierza Wiśniaka, które to ilustracje przypominały mi elementarz z lat pięćdziesiątych. To dobrze, że ilustracje są bardzo realistyczne, bo dzisiaj, czasem gdy oglądam książeczki dla dzieci i obrazki w tychże, to muszę się bardzo zastanawiać – „co autor chciał przez nie powiedzieć”. Co stare to dobre (poza ustrojem, choć ten nowy ostatnio też coś szwankuje), wiedzą o tym moje dzieci i niech dowiedzą się także wnuki. Pomóc może śpiewnik "Co babcia i dziadek...". Jedyne zastrzeżenie do książeczki to takie, że jest ona zbyt wiotka, mogła by być trochę grubsza okładka. Szczerze polecam tę książkę, zarówno wersje drukowaną jak i tę "do ucha". 

Funiek
źródło: www.babciapolka.pl

 


 

"Co babcia i dziadek śpiewali, kiedy byli mali" to śpiewnik, w którym znajdziemy 51 popularnych piosenek. Do każdej z nich jest tekst, zapis nutowy, ilustracja i chwyty gitarowe.

Chociaż sam tytuł i wstęp mówią nam, że są to piosenki dzieciństwa babci i dziadka, to przyznam, że nie znałam tylko dziesięciu, czy jedenastu z nich, choć do babci, a nawet mamy bardzo mi daleko. ;) Pozostałe czterdzieści z radością sobie przypominałam. Od razu wróciły wspomnienia z przedszkola i początków podstawówki. Nie mogłam się oprzeć podgrywaniu sobie na gitarze i śpiewaniu ich. W tym śpiewniku możemy znaleźć takie "hity" jak "Ojciec Wirgiliusz", "Mam chusteczkę haftowaną", czy kołysankę "Był sobie król". Ilustracje są naprawdę ładne, teksty kilka razy delikatnie się różniły od wersji, którą znałam, ale to tylko drobne zmiany. Przy każdej piosence jest tekst, zapis nutowy melodii z akompaniamentem, chwyty gitarowe i ilustracja. Jeżeli melodia jest równocześnie zabawą jest ona opisana (np. "Mało nas do pieczenia chleba"). Na wewnętrznej stronie tylnej okładki można znaleźć objaśnienia chwytów gitarowych.

Jeżeli chodzi o płytę to pozostawia trochę do życzenia. Przede wszystkim, według mnie, piosenki powinny być śpiewane przez dzieci. Te wykonania, które słyszymy na płycie są wykonane przez dorosłych, do tego w mało przekonujący sposób. Taki pretensjonalny, operowymi głosami. Są to piosenki tradycyjne, ludowe, przekazywane z pokolenia na pokolenia, co nawet mówi nam wstęp na początku nagrania. Więc taki sposób śpiewania nie pasuje mi do takich utworów, ale w końcu książka jest ważniejsza niż płyta, prawda?
 Polecam dla osób w każdym wieku. Dla przedszkolaków jak i dla dorosłych. Dzieci poznają tradycyjne polskie piosenki, a dorośli przeżyją małą podróż w czasie. Myślę, że będzie to też dobre dla osób pracujących z dziećmi. Dla przedszkolanek, czy nauczycielek rytmiki. Ja przeżyłam podróż wstecz o kilka lat i przez ponad godzinę śpiewałam sobie piosenki.

 

Ocena ogólna: Small Metal Fan: 10/10

źródło: http://my-books-1220.blogspot.com/2013/02/recenzja-ksiazki-co-babcia-i-dziadek.html