Od jakiegoś czasu bardzo chętnie i z niekłamaną satysfakcją sięgam po książki, których tematyka jest dla mnie mało znana z tegoż powodu, że urodziłam się w całkiem innych czasach. Bardzo interesują mnie opowieści starszych ludzi, którzy przeżyli wojnę, to jak sobie radzili w tych trudnych latach. O ludziach wypędzonych, ich tułaczce po świecie, aby później gdyż już całe zamieszanie ucichnie wrócić do domu rodzinnego i odbudować to, co się jeszcze da. Nie zawsze jednak jest to możliwe, dość często ci ludzie są zmuszeni pozostać w kraju, w którym akurat przebywają. Wtedy muszą sobie radzić, muszą się z tym pogodzić i odbudować za granicą własną polskość, jak najdłużej rozmawiać w języku polskim, aby nie został zapomniany.

Gdy sięgnęłam po najnowszy tytuł Teresy Siedlar-Kołyszko spodziewałam się właśnie poznać te zagadnienia, o których wspomniałam wyżej. Nawiązania do tego są jednak autorka skupia się trochę na innym temacie.

„Byli, są. Czy będą...?" to swego rodzaju reportaż z podróży autorki po terenach dawnego ZSRR. Szuka ona Polaków tam mieszkających, aby opowiedzieli jej swoją historię, to jak się znaleźli na tym terenie i jak sobie teraz radzą. Autorka zabiera nas w podróż po Litwie, Białorusi, Ukrainie. To bardzo ciekawe podróże tak umiejętnie ubrane w słowa, że czytelnik mam wrażenie, że widzi te szumiące drzewa, klimatyczne domy nie rzadko pokryte strzechą, to piękne kościółki. Zabiera nas również do imama białoruskich Tatarów, który bardzo płynnie mówi po polsku i opowiada jej o przenikaniu się kultury i wiary tychże mieszkańców.

Mieszkańcy odwiedzanych miejscowości bez skrępowania dzielą się z autorką swoją historią. Dzielą się tym jak walczyli o powstanie we wsi kościoła, o ukochanego księdza, który tak wiele dobrego dla nich zrobił. Msze odprawiał po polsku, a jednak go zabrali, a nowy ksiądz mówi tylko, bo ukraińsku i nikt nie chodzi na msze. Na każdym kroku wspominane są organizacje broniące polskości, organizujące wycieczki do Polski. Starsi mieszkańcy jak jeden mąż skarżą się na brak odpowiedniej ilości nauczycieli języka polskiego, coraz częściej msze w kościołach również w tym języku nie są odprawiane. Młodzież nie zna języka polskiego, tak jak znają go ludzie starsi.

Autorka nie stawia się po żadnej stronie, chociaż swoje zdanie posiada. W swoich wywiadach pozwala wypowiedzieć się każdemu, kto tylko ma na to ochotę, dzięki czemu potencjalny czytelnik może wyciągnąć własne wnioski.

„Byli, są. Czy będą...?" to efekt podróży autorki w latach 2001-2006. Teresa Siedlar-Kołuszko rozmawia z mieszkańcami jak również z osobami duchownymi, od których dowiaduje się o wielu zabytkach, nie rzadko zapomnianych, zdewastowanych. Zabiera nas w podróż do domu Elizy Orzeszkowej oraz do słynnej kobiety wykonującej piękne palmy wileńskie.

Po tym, w jaki sposób autorka maluje nam obrazy Wileńszczyzny przekonujemy się, że robi to z wielką przyjemnością. Poznawanie terenów zamieszkanych przez Polaków jest dla niej jak pięknie ubarwiona historia, o której w żadnym wypadku nie należy zapomnieć.

Teresa Siedlar-Kołyszko w tytule zawarła pytanie. Sugeruje ona, aby czytelnik spróbował na nie odpowiedzieć po lekturze książki. Czy Polacy będą nadal obecni na Kresach? Według mnie będą, jednak w bardzo ograniczonej liczbie. Wielu stara się, aby młodzież poznawał kulturę polską, aby nie zapomniała języka ojczystego – tylko od nich zależy czy to zachowają.

 

źródło: http://sztukater.pl/ksiazki/item/12071-byli-sa-czy-beda.html

 

        
         Teresa Siedlar – Kołyszko od lat podróżuje po wschodnich terenach dawnej Rzeczypospolitej, odwiedzając skupiska Polaków. Odwiedza obecną Litwę, Białoruś, Ukrainę, docierając nawet do Mołdawii. Odszukuje również miejsca, w których dziś trudno już znaleźć ślady polskości.


Autorka pochodzi z Krakowa, lecz z dumą podkreśla sentyment do Kresów i znajomości z rodowitymi Kresowiakami działającymi na rzecz podtrzymania polskości, zarówno tam, jak i po zachodniej stronie granicy. Swoje uczucia do Kresów tłumaczy m.in. słowami: " To tu, w obcym dziś kraju, zdajemy sobie szczególnie sprawę z wielkości Rzeczypospolitej, czujemy się autentycznie Polakami związanymi z naszą przeszłością, naszą historią i naszą kulturą, która te wszystkie cuda przez wieki Tam budowała." 

 

Śladami królewskiej Rzeczypospolitej

Książka " Byli, są. Czy będą…" jest zbiorem reportaży z jej podróży po dawnych Kresach Wschodnich, napisanych w latach 2001-2006.

W reportażach Teresy Siedlar - Kołyszko widać ogromny sentyment do przeszłości - zarówno tej najbliższej - przedwojennej, jak i do czasów, jak to sama określa - królewskiej Rzeczypospolitej. Autorka podąża śladami wielkich Polaków, pisarzy i poetów, co może wydawać się szczególnie interesujące. Co dzisiaj znajduje się w rodzinnych stronach Mickiewicza, Zofii Kossak - Szczuckiej czy Elizy Orzeszkowej? Jak wygląda Waładynka, nad którą Bohun ukrył kniaziównę, a jak Raszków - dawna rycerska stanica?

Każdy rozdział jest osobną opowieścią o konkretnym miejscu. Autorka zazwyczaj rozpoczyna go od spotkania z księdzem, rozmowy na temat dziejów parafii, miejscowości. Interesują ją nie tylko kwestie polityczne, stara się również zorientować w obecnej sytuacji ludności, w ich obyczajach, pracy. Odwiedza zabytki, czy też to, co z nich pozostało, śledzi rozwój polskich organizacji, szkół, kościołów.

Charakterystyczną cechą książki jest forma, w jakiej autorka przedstawia każdą miejscowość. Właściwie są to dosłownie przytoczone rozmowy z tubylcami, podsumowane tylko refleksjami autorki. Taka forma może wydawać się trudna w odbiorze dla czytelników, którzy nie znają tamtych realiów, także ze względu na specyficzną mowę ludzi zamieszkujących obecnie tereny dawnych Kresów. Liczne rusycyzmy i miejscowe określenia mogą sprawiać kłopot. Ma to jednak pewien urok i pozwala lepiej wczuć się w sytuacje, wyczuć atmosferę tamtych miejsc. Wszystko to sprawia, że prawie słyszy się tę śpiewną kresową mowę.

Powroty do domu

" Byli są. Czy będą.." - już sam tytuł wyraża troskę autorki o Polaków żyjących na dawnych Kresach. Historie tych rodzin to ciągłe powstania, wojny ,wywózki na Sybir i do Kazachstanu - i zawsze, za wszelką cenę, powroty do domu. Największego spustoszenia dokonał tu jednak komunizm - wiele zabytków z czasów I Rzeczypospolitej przetrwało zabory, powstania i wojny, by w efekcie zostać bestialsko zniszczone przez "wyzwolicieli". Większość Polaków została wywieziona z rodzinnych miejscowości, a ci którzy pozostali przeszli prawdziwe piekło. Kościoły były celowo niszczone, hańbione, często zakazywano wszelkich obrzędów religijnych, obchodzenia świąt i przyjmowania Sakramentów Św. Za polski język i wychowanie można było nawet trafić do więzienia. Dlatego historie mieszkańców tych ziem są obrazem wielu tragedii. Niektórzy z nich zdążyli już zapomnieć ojczystego języka, przywykli do tego, że o pewnych rzeczach się nie mówi, nie wspomina, gdyż może to być niebezpieczne…

Często księża, z którymi spotyka się autorka przyznają, że w najgorszej kondycji jest pokolenie średnie - to które samo nie pamięta przedwojennych, polskich czasów, a wychowywało się już w sowieckiej rzeczywistości. Szansą są młodzi, którzy mogą już swobodnie mówić po polsku, często mają możliwość uczęszczania do polskiej szkoły, dającej szanse na studia w Polsce. Ciągle jednak brakuje funduszy na odbudowę szkół, brakuje nauczycieli języka polskiego i historii. W wielu miejscach problemem jest również nadal nieprzyjazna postawa lokalnych władz.

Autorka dużo uwagi poświęca kwestii polskiego Kościoła. Wiara i przywiązanie do niego, mimo prześladowań, były spoiwami łączącymi Polaków w tych trudnych czasach. W latach 90-tych wiele kościołów odbudowano - ogromnym wysiłkiem parafian i ofiarnych księży. Język polski był tam obecny zawsze: modlono się po polsku, często nawet nie posługując się tym językiem na co dzień. To po polsku babcie i matki uczyły dzieci modlitw, śpiewały stare polskie pieśni maryjne i kolędy - przetrwał on właśnie jako język święty. Polskie modlitewniki pochodzące jeszcze z XIX wieku były przechowywane w rodzinach z największą czcią. A teraz? Niestety, często nowi księża nie znając i nie rozumiejąc miejscowych potrzeb, narzucają w Kościele język ukraiński czy białoruski kosztem języka polskiego, co wzbudza zrozumiałe emocje i oburzenie wśród parafian.

Autorka opisuje też wiele naprawdę budujących przypadków ludzi, którzy swoją ofiarną pracą dają wspaniały przykład innym. Są wśród nich duchowni i ludzie świeccy, którzy razem pracują dla wspólnego dobra, angażują się w życie społeczne i potrafią zachować harmonię z innymi mieszkańcami. Instytucjami, które pielęgnują polskość na Kresach są Domy Polskie, szkoły, ale też liczne zespoły artystyczne oraz - co bardzo ważne - harcerstwo polskie.

Książka ta bez wątpienia porusza kwestie, które powinny być szeroko znane. Autorka z zaangażowaniem i odwagą ukazuje zarówno te dobre jak i złe strony zmian, które w ostatnim dwudziestoleciu zaszły za naszą wschodnią granicą.

Czy może ona dotrzeć do szerokiego grona odbiorców? Wydaje się to wątpliwe, ponieważ tematyka jest trudna i bez odpowiedniej wiedzy historycznej zapewne może być niezrozumiała. Niestety polskość, o którą z takim poświęceniem zabiegają nasi rodacy na dawnych Kresach, w naszej bezpiecznej rzeczywistości wielu, zwłaszcza młodym ludziom, wydawać się może nieco śmieszna i zbyt patetyczna.

Magda Arsenicz

  http://www.kresy.pl/idee?zobacz/byli-sa-czy-beda-

 

Teresa Siedlar - Kołyszko, "Byli, są. Czy będą…?", Oficyna Wydawnicza Impuls, Kraków 2006, s. 462.

 


     

    Teresa Siedlar-Kołyszko zabiera nas w podróż. Wędrujemy w raz z nią na ziemie, które niegdyś polskie dziś leżą za granicą, na Białorusi i Ukrainie. Dwadzieścia lat temu Teresa Siedlar-Kołyszko wierzyła, że Polakom tam mieszkającym nic nie zagrozi. Podczas odwiedzin polskich wsi, Polaków czynionych kilka lat temu zaczyna wątpić w przetrwanie polskiej kultury w odwiedzanych przez nią miastach i wsiach.

Autorka zabiera nas w podróż nie tylko fizyczną, dzięki jej pytaniom i życzliwemu nastawieniu wobec rozmówcy poznajemy historie rodzin żyjących w dawnej Rzeczpospolitej, wyruszamy w przeszłość, by z jej wyżyn spostrzec na ubogą teraźniejszość.

Rzadko wzruszam się podczas lektur, ale ta wywoływała u mnie zaciśnięcie gardła, łzy pojawiające się gdzieś na granicy powiek. Ci, portretowanie przez autorkę ludzie, żyli w Polsce do chwili, w której ktoś złapał za ołówek i na mapie nakreślił granicę oddzielając ich od polskości. Została im ona tylko w mowie, modlitwie, marzeniach o wszechobecnym języku polskim.

Myślę, że podróż odbyta po śladach Teresy Siedlar-Kołyszko byłaby cudowną lekcją partiotyzmu, nie tylko dla młodych ludzi. Czytając tę książkę zastanawiałam się, ile w nas – obcujących codziennie z Polską – jest miłości do Ojczyzny i czy prawdziwi Polacy nie mieszkają dziś tam, gdzie już nawet mszy nie odprawia się po polsku.
 
Recenzja: http://prowincjonalnenauczycielstwo.blogspot.com