WYWIADOWCY (wersja papierowa)sceny z życia młodzieży według dzieła gen. Baden-Powella |
Cena: 28.00
zł
|
|
Jezierski Edmund ISBN serii: 978-83-7850-615-7, Oficyna Wydawnicza „Impuls”, Kraków 2014, Reprint wydania z 1913 roku, Format A6, Objętość 292 stron, Oprawa twarda, szyta ISBN: 978-83-7850-572-3 |
||
Kategoria:
Harcerstwo - Przywrócić Pamięć
|
||
Seria wydawnicza „Przywrócić Pamięć” ma przybliżyć współczesnemu społeczeństwu publikacje założycieli ruchu skautowego, twórców rozwoju idei i metodyki harcerskiej z lat 1911–1939.
Zakończenie I tak schodził nam czas w obozie na ćwiczeniach, zabawach i nauce, przyczem z zapałem uczyliśmy się tego, jak zostać ludźmi pożytecznymi. Węzły, wiążące kółko nasze, z dniem każdym zacieśniały się coraz bardziej, tak, że stanowiliśmy jakby jednolitą rodzinę. Kłopoty i zmartwienia jednego były niemi i dla wszystkich; uciechy i radości — również przez wszystkich były dzielone.
Lecz i tym razem Dick znalazł radę. — Urządzimy znów przedstawienie — rzekł nam — i zbierzemy sobie fundusz na wynajem. Ruch zawrzał w naszem miasteczku, gdyśmy zaczęli sprzedawać bilety. Kupowano je chętnie, bo każdy chciał być na przedstawieniu, a i naddatki sypały się obficie. W dniu też przeznaczonym, plac, na którym miało się odbyć przedstawienie, wyglądał jak wielka kwiecista łąka, usiana różnobarwnym tłumem. Gdy nadszedł czas, oznaczony w programach, Dick wystrzałem z pistoletu dał znak rozpoczęcia. Rozpoczęliśmy potem ćwiczenia gimnastyczne, zakładaliśmy obóz wzorowy, i obrazowaliśmy różne nasze zajęcia. Po ćwiczeniach przystąpiliśmy do gier. A że przez teren przedstawienia naszego przepływała rzeczka, więc rozpoczęliśmy gry od „polowania na wieloryba”. Dwa plutony nasze zajęły miejsce w dwóch łódkach, przez nas zrobionych, i ulokowane zostały w znacznej odległości jedna od drugiej. Wtedy Dick wrzucił do wody, pośrodku, między niemi, wyciosaną w kształt wieloryba kłodę drzewa i dał sygnał. Obydwie łodzie, w których dowódcy byli sternikami, a kaprale harpunerami, reszta zaś plutonu wioślarzami, skierowały się w stronę wieloryba: każdy z nich usiłował wyprzedzić innych i stanąć przy wielorybie. Harpuner łódki, który przybył pierwszy na miejsca, rzuca swój harpun na sznurze w wieloryba i łódka zaraz zawraca, kierując się do poprzedniego swego stanowiska i ciągnąc za sobą swą zdobycz. Harpuner drugiej łodzi również stara się wbić swój harpun w wieloryba. Jeżeli mu się to uda, obydwie załogi zaczynają ciągnąć w swoje strony, dopóki nareszcie jedna z nich nie przemoże i nie przyciągnie wieloryba, a nierzadko razem i łódki nieprzyjacielskiej, do swej kryjówki. Najważniejszym warunkiem powodzenia w tej grze — zupełne milczenie i uwaga na rozkazy dowódcy. Przystąpiliśmy wnet potem do drugiej gry: „Ekspedycji w Afryce Środkowej”. Każdy z nas niósł z sobą swe manatki i żywność w zawiniątku na głowie. Szliśmy gęsiego za przewodnikiem, który szedł naprzód i odszukiwał drogę. Przyczem budowaliśmy mosty przez strumienie, zbijaliśmy tratwy i t. p., rozkładaliśmy obóz, gotowaliśmy jedzenie, robiliśmy znaki na drzewach, jednem słowem zachowywaliśmy się tak, jakbyśmy naprawdę odbywali tę wyprawę. I tę grę zebrani przyjęli hucznemi oklaskami. Odbyliśmy potem ćwiczenia w strzelaniu do celu i rozegraliśmy partję footbalu. Wkońcu odegraliśmy sztukę dramatyczną, pod nader sensacyjnym tytułem: Pokachontas, czyli „Ujęcie kapitana Johna Smitha”. Jednem słowem przedstawienie się udało i zasiliło naszą kasę. Wynikiem tego naszego pokazu umiejętności było zapisanie się do naszej drużyny znacznej ilości chłopców miejscowych i z okolicy. Skaut nasz rozwijał się ciągle, i daj Bóg, by rozwinął się jak najbardziej, ogarniając wszystkich chłopców na ziemi.
Polecamy również z tej kategorii: Inne książki tego autora: Nasi klienci, którzy kupili tę książkę, zamówili również:
Wstecz
|